Mój chłodnik jest gęsty, kremowy, z dużą ilością koperku, rzodkiewki i ogórka. Idealną konsystencje zapewnia mu zsiadłe mleko, choć zdarzało mi się robić go na jogurcie, czy kefirze. Zbliżają się naprawdę gorące dni, więc jeśli ktoś jeszcze nie robił w tym roku chłodnika - to już za kilka dni nadarzy się ku temu okazja :)
Składniki:
0,5 litra zsiadłego mleka
pęczek botwinki z młodymi buraczkami
łyżeczka soku z cytryny
1 ogórek
pęczek rzodkiewek
0,5 szklanki posiekanego szczypiorku
0,5 szklanki posiekanego koperku
sól, pieprz, cukier
Przygotowanie:
Umytą i osuszoną botwinkę pozbawić nadmiaru liści, pokroić na 3 cm kawałki, buraczki obrać i pokroić na 4-6 części. Pokrojoną botwinkę z buraczkami wkładamy do rondelka, zalewamy wrzątkiem (tylko tyle, aby pokryła botwinkę), dodajemy łyżeczkę soku z cytryny, łyżeczkę cukru i szczyptę soli. Podgrzewamy na małym ogniu nie dłużej niż 10 minut. Po ugotowaniu trzeba ją dobrze wystudzić. W tym czasie kroimy na ćwiartki rzodkiewkę, ogórka w sporą kostkę - w chłodniku warzywa powinny chrupać:) Do miski wykładamy zsiadłe mleko - warto je roztrzepać, dla uzyskania gładkiej konsystencji. Dodajemy wystudzoną botwinkę, ogórka, rzodkiewkę, szczypiorek oraz koper. Mieszamy. Na koniec dodajemy sól i pieprz. Najlepiej zostawić chłodnik w lodówce na 10-15 minut, żeby smaki się przegryzły. Można podawać go z jajkiem ugotowanym na twardo, ale ja wolę w kubku, bez żadnych dodatków.
Uwaga - jeśli botwinka ma zbyt blady kolor, można dodać 2 łyżki soku z buraków.