Pisałam już, że w moim rodzinnym domu nie było na wigilijnym stole tradycyjengo piernika. Był za to obłędny
Miodownik pszczelowolski mojej babci. Kiedy po latach spróbowałam prawdziwego, nadzianego bakaliami, dojrzewającego piernika staropolskiego odkryłam, że wypiek mojej babci ma silną konkurencję. Od ubiegłego roku zatem mamy na święta zarówno miodownik, jak i dojrzewający piernik. Kiedy robiłam go po raz pierwszy w ubiegłym roku miałam wiele obaw. Ciasto w lodówce przez 4 tygodnie? Rany! Przecież po takim czasie ono samo z tej lodówki wyjdzie! Nic z tych rzeczy. Ciasto grzecznie dojrzewa w lodówce i nic się z nim nie dzieje.
Gotowy piernik to prawdziwa uczta! Wyraźnie miodowy, korzenny, wilgotny. Słodycz ciasta przełamują kwaskowe powidła śliwkowe. Całość polana czekoladową polewą i udekorowana włoskimi orzechami.
Z porcji z tego przepisu (na podstawie Lucyny Ćwierczakiewiczowej) wyjdą 3-4 pierniki z trzech warstw ciasta.